Muzycznie



1991 rok był prawdopodobnie najlepszym rocznikiem dla przemysłu muzycznego w historii. W przeciągu dwunastu miesięcy ukazało się dużo genialnych albumów  takich jak chociażby Nevermind Nirvany, Innuendo grupy Queen, Get A Grip autorstwa Aerosmith, Achtung Baby od U2, The Black Album Metalliki, dwuczęściowe Use Your Illusion Guns N' Roses... Można by wymieniać w nieskończoność! Tym razem chciałbym skupić się na niemniej znakomitej produkcji, która również miała swoją premierę w 1991 roku, a chodzi oczywiście o Out of time autorstwa R.E.M.

Wszystko zaczęło się kilka lat temu kiedy na dzierżoniowskim targu udało mi się kupić zestaw kaset magnetofonowych. W kartonie znajdowało się kilkanaście kaset z szeroko pojętą muzyką rockową. Były tam zarówno albumy rodzimych wykonawców takich jak Republika, Chłopcy z placu broni, Edyta Bartosiewicz, Armia czy Hey, jak i tytuły artystów zza granicy, między innymi Motörhead, Lenny Kravitz czy właśnie R.E.M. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem o grupie Michaela Stipe'a. Po odtworzeniu kasety z albumem Out of time z miejsca się w niej zakochałem.

Niedawno w ręce wpadło mi winylowe wydanie Out of time z 2016 roku. Wznowienie powstało z okazji dwudziestej piątej rocznicy oryginalnej premiery albumu. Płyta winylowa nadała nowej jakości tym dźwiękom. Teraz album R.E.M. brzmi jeszcze lepiej!

Out of time jest siódmą płytą amerykańskiego zespołu i to ona przyniosła panom z R.E.M. niewyobrażalnie wielką popularność. Wydawnictwo było promowane przez cztery single, a mianowicie Losing my religion, Shiny happy people, Near wild heaven oraz Radio song. Album spędził 109 tygodni na amerykańskiej liście przebojów i sprzedał się w ponad osiemnastomilionowym nakładzie. W 1992 roku R.E.M. zdobyli aż trzy statuetki Grammy za ten krążek.

Do moich ulubionych piosenek z Out of time należą Shiny happy people, Low, Losing my religion oraz Texarkana. Na szczególną uwagę zasługuje również kompozycja zatytułowana Endgame. Jest to niezwykle interesujący utwór instrumentalny. Przewodni motyw gitarowy tego utworu powalił mnie na kolana. Rzadko kiedy zdarza się, że utwór instrumentalny robi na mnie tak wielkie wrażenie.Na Out of time znacznie zmieniło się instrumentarium grupy. Słychać tu takie instrumenty jak na przykład mandolina, saksofon, instrumenty smyczkowe czy nawet afrykańskie kongi. Użycie takich nietypowych rozwiązań zdecydowanie wzbogaciło aranż. Tym razem muzycy zdecydowali się wprowadzić do swojej muzyki coś więcej niż standardowy układ gitara, bas, perkusja, wokal. Podsumowując, Out of time to naprawdę udany album. Rozpoczął on nowy etap w twórczości R.E.M. i jednocześnie pozwolił zdobyć popularność kwartetowi. Osobiście uważam, że jest to najlepszy, a już na pewno najpopularniejszy album jaki udało się nagrać zespołowi z Michaelem Stipem na czele.

Miłosz Musiał
Zainteresowanych muzyką rockową zapraszamy do lektury Rock & Pop: zespoły, artyści, przeboje, koncerty dostępną w naszej czytelni.

Komentarze

  1. Tyle pięknych momentów spędzonych przy piosenkach tego zespołu... miło wiedzieć, że młodzież odkrywa takie rzeczy. Ktoś w ogóle słucha jeszcze kaset? Podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz