Piękna pogoda, góry blisko, a w kraju panuje kwarantanna... Pomyślałam, że dotlenić się trzeba, ale z dala od skupisk ludzkich. Wybrałam mało uczęszczany szlak w Górach Sowich i ruszyłam na wzniesienie o nazwie Kokot. Wyprawę rozpoczęłam na Przełęczy Walimskiej i niebieskim szlakiem poszłam w stronę Glinna.
![]() |
Przełęcz Walimska |
Bardzo lubię ten odcinek drogi, ponieważ w pewnym momencie zobaczyć można Karkonosze wraz ze Śnieżką, Góry Kamienne i Wałbrzyskie, a odwracając się - Masyw Ślęży i Wielką Sowę.
Tym razem najwyższy szczyt naszych Sudetów pokryty był jeszcze śniegiem, mimo że nad moją głową śpiewały skowronki. Niebieskim szlakiem, idąc przez malownicze łąki dotarłam do niewielkiej wsi Glinno.
![]() |
Glinno, w tle Masyw Ślęży |
W miejscowości tej znajduje się zabytkowy kościół pw. Matki Bożej Bolesnej oraz Karczma Bełty.
Na znakach turystycznych wyczytałam, że szlakiem niebieskim można dojść aż do Jeziora Bystrzyckiego i dało mi to pomysł na kolejną wyprawę.
Tym razem ruszyłam szlakiem żółtym prowadzącym w stronę Kroackiej studzienki, przede mną zaczęła wyłaniać się Ślęża a gdzieś po prawej był mój cel, czyli Kokot. Dotarłam do leśnej drogi i do miejsca, gdzie kończył się szlak żółty. Skręciłam w prawo i weszłam na szlak czerwony. Idąc lasem zobaczyłam tabliczkę wskazującą drogę na Kokot (nie prowadzi tam szlak turystyczny), od tego miejsca na szczyt szłam ok. 5 minut.
Warto tam się wybrać ponieważ - ze zbocza widać Glinno, Świdnicę oraz Masyw Ślęży.
Można znaleźć tam ciszę i spokój. Po chwili wróciłam na szlak czerwony, który przez las i rozległą łąkę doprowadził mnie do drogi asfaltowej łączącej Rościszów z Walimiem i tak wróciłam do Przełęczy Walimskiej. Cała wycieczka zajęła mi razem z postojami nieco ponad 3 godziny. Zrobiłam 11 km i zobaczyłam tylko piękne widoki, skowronki i pasące się krowy. Warto wybrać się w Góry Sowie.
Anna Plewak
Komentarze
Prześlij komentarz